Trzy lata temu dostałam dobry słoik. Jego przeznaczenie jest zaiste niestandardowe. Jednak znaczenie dla mnie ma ogromne. Nawet pomimo tego, że kilka miesięcy czekał na wypełnienie swojego zadania…
Często jest tak, że gdy Twoje życie zagłębia się coraz bardziej w morze monotonii, trudno jest Ci odróżnić od siebie dni które minęły. Nie mówiąc już o przypomnieniu sobie tego, co dobrego wydarzyło się w Twoim życiu, o czym warto pamiętać.
I nie mówię tutaj o wielkich, wręcz monstrualnych wydarzeniach w moim życiu, jak na przykład pojawienie się dwóch kresek na teście, czy ślub z M, ale o sprawach drobnych, wydawało by się wręcz, że błahych. Okazuje się bowiem, że to one właśnie one budują poczucie spełnienia. To te drobinki piasku wypełniają i cementują moje i Twoje poczucie wartości. Tak jak ważne są w naszym życiu, tak samo bardzo nam umykają w codziennych rozgardiaszu spraw, zakupów, sprzątania, pracy i gotowania. Tak być nie powinno.
Miałam w swoim życiu dwa momenty, kiedy przestałam zwracać uwagę na te małe rzeczy. Pierwszy, to czas, kiedy wpadłam w kołowrotek pracy. Ogólnie należę do pedantek i osób, które lubią robić coś raz, dłużej, ale dobrze. Moja mentalność pracoholiczki w połączeniu z totalnym brakiem umiejętności do odpoczywania doprowadziła do tego, że M. widział mnie praktycznie tylko w weekendy, bo w tygodniu wieczorami padałam z wycieńczenia. Praca stała się świetną ucieczką od zmartwień. Drobne, ale dobre chwile gdzieś ginęły w tej otchłani. Kiedy prawie trzy lata temu gdzieś w tym życiowym tylko pseudopoukładanym bałaganie M. poprosił mnie o to, żebym wymieniła mi kilka dobrych rzeczy które mnie ostatnio spotkały, nie byłam w stanie tego zrobić. Nie dlatego, że ich nie było. Ja je po prostu przestałam zauważać. Pamiętam, że siedzieliśmy wtedy nad jakąś wodą, dostałam kartkę, długopis i musiałam wypisać wszystko co mi się tylko przypomniało. Udało się stworzyć całkiem godną uwagi listę mniejszych i większych rzeczy. Pochwała od szefa? Ciach! Udana niespodziankowa impreza urodzinowa? Ciach! Spontaniczny wyjazd z lubym? Ciach! Upiekłam najsmaczniejszy sernik jaki jadłam ever? Ciach! Rzucam palenie? Ciach! Przebiegłam pierwsze trzy kilometry? Ciach! Tym sposobem na karteczkach wylądowało kilkadziesiąt dobrych wspomnień. Każdą pojedynczą dobrą chwilę zapisaną na papierze złożyłam i zawinęłam kolorową wstążką. W takiej postaci wylądowała w słoiku. Te pierwsze karteczki mają zielone wstążeczki. Jest ich najwięcej. Nowy rok reprezentuje zmiana kolory wstążki. Z biegiem czasu jest ich mniej, ale nie dlatego, że nie ma dobrych chwil, są i cementują szczęście. Do słoika zaczęły trafiać te najistotniejsze, te do których za kilka lat wrócę z ogromnym sentymentem. I wiesz co? Dobry słoik świetnie uzmysławia, że upływający czas wcale nie jest monotonny, a ponieważ jestem za stara na pisanie pamiętnika, to taka forma ma w sobie to coś, tą magię.
Jest jeszcze drugi moment, w który wpadłam ostatnio. Monotonia życia młodej (a co! :)), początkującej Mamy. Zapomniałam zupełnie o sobie i czas najwyższy to zmienić. Znowu zaczęłam spisywać dobre momenty. Rok 2015 to kolor różowy i wiem jedno – różowych wspomnień będzie co najmniej tyle ile zielonych i niebieskich razem wziętych! Już ja się o to postaram 🙂
Od dziś przed snem będę sobie przypominała dobre chwile i nimi budowała swoje ja. Rozpamiętywanie słabości i przykrości jest najgorszą drogą. To dobry słoik powinien być filarem. Tobie również polecam ten sposób 🙂