Jakiś czas temu chciałam zrobić niespodziankę mojemu M. i z tej właśnie okazji poświęciłam „trochę” czasu i usmażyłam mu faworki, które tak bardzo lubi. Niespodzianka udała się wręcz wyśmienicie 🙂 Faworki wyszły malutkie (bo takie lubię najbardziej, takie na jedno chrupnięcie), kruchutkie i pyszne! A mina mojego M. – bezcenna i warta każdej minuty spędzonej na smażeniu.
Faworki piwne na karnawał
Jako że mamy właśnie czas karnawału, a niedługo będzie tłusty czwartek, uznałam, że to doskonały moment na podzielenie się z Wami tym przepisem. Faworki według niego przygotowane w magiczny sposób przywołują smak dzieciństwa, pomimo jednego, dosyć niestandardowego składnika – piwa. Moja Babcia dodawała spirytusu, a ja dodałam piwa – serdecznie polecam.
Co do ilości faworków z tego przepisu (faworków albo chrustów – obie nazwy sa popularne) – my wyszła jedna, duża, czubata patera, czyli około 120 małych chruścików, ale dużo zaleŻy od tego, jak cienko rozwałkujesz ciasto i jak duże „paseczki” będziesz z niego wycinała.
Składniki na ciasto:
- 1,5 szklanki mąki pszennej (w tym mąka do podsypywania płatów ciasta)
- 3 żółtka
- 70 ml piwa (ja użyłam piwa porter – nadało ładny rumiany kolor, ale może być każde inne)
- 2 łyżki cukru
Dodatkowo:
- 1 litr oleju słonecznikowego do smażenia faworków
- Cukier puder do posypania
Ciasto na faworki:
Zacznij od utarcia żółtek z cukrem, najlepiej za pomocą miksera na wysokich obrotach, aż będą jasne i puszyste, czyli około 10 minut. Zmniejsz obroty miksera i zacznij dodawać przesianą mąkę, a następnie łyżka po łyżce dodawaj piwo. Wyjmij ciasto z miksera i wyrabiaj je dalej ręką, aż będzie można uformować z niego kulę (jeśli ciasto się klei, możesz dodać troszkę więcej mąki, ale uważaj, żeby nie przesadzić).
Tak wyrobione ciasto należy teraz słusznie potraktować wałkiem – to jest odpowiedni moment na wyżycie się (wyobrażenie sobie twarzy osoby, która Cię ostatnio zdenerwowała) i wyzbycie złych emocji, bo życie jest zdecydowanie za krótkie, aby tracić je na złą energię 🙂 Po co to robisz? Żeby wbić powietrze do ciasta – to własnie dzięki takiemu procesowi gotowe faworki mają na powierzchni pęcherzyki powietrza. Jak już ciasto będzie płaskie, wtedy złóż je na kilka części i powtórz proces „tłuczenia” – zrób tak kilkukrotnie, czyli około 10 minut.
W międzyczasie możesz zacząć rozgrzewać olej do smażenia faworków. Potrzebujesz do tego dość sporego garnka (im szerszy, tym więcej chrustów na raz usmażysz). W idealnym świecie powinno się rozgrzać olej do temperatury około 170 stopni, wówczas zmniejszyć ogień i przykryć garnek pokrywką. Ja niestety nie posiadam termometru do gotowania, więc rozgrzałam olej do momentu, gdy po włożeniu do garnka kawałeczka ciasta zaczął się delikatnie rumienić – wówczas zmniejszyłam ogień pod garnkiem i zabrałam się za rozwałkowywanie ciasta.
Formowanie faworków
Wyrobione i rozbite ciasto podziel na kilka części, które następnie rozwałkuj jak najcieniej na okrągłe placki. Im cieńsze, tym chrusty będą bardziej kruche. Z tak przygotowanych placków rozwałkowanego ciasta (podsypywanego mąką) zacznij wycinać faworki. Najpierw wąskie prostokąty (lub paseczki – nazewnictwo dowolne 😉 ), na środku zrób nacięcie a następnie przepleć jeden koniec przez dziurkę. Przygotuj część faworków (nie wszystkie na raz, bo obeschną) i smaż małymi partiami przez około 30 sekund z jednej strony. Po wyjęciu łyżką cedzakową powinny mieć blado złoty kolor. Usmażone faworki odkładaj na ręcznik papierowy, aby nadmiar oleju miał szansę wchłonąć się w ręcznik, a nie w faworka.
Usmażone i ostudzone faworki przełóż na paterę, talerz lub inne dekoracyjne naczynie, posyp obwicie cukrem pudrem i podawaj 🙂
Smacznego!