Dzisiaj pieczona pierś z kurczaka z kuchni fit ja 🙂 Zaglądając do mojej lodówki bardzo rzadko znajdziesz w niej kupną, standardową wędlinę kanapkową. Fakt, będzie dobre salami, będą kabanoski (które osobiście U-WIEL-BIAM!), dobra suszona kiełbaska, ale na coś do kanapki … Hmmm, ciężko.
Pieczona pierś z kurczaka – fit Socha
Nie zawsze tak było, ale odkąd zaczęłam patrzeć na to czym odżywiam swoje ciało (i duszę) jednocześnie bardziej krytycznym okiem śledzę skład produktów wysoko-przetworzonych, a do takich w tych czasach można niestety zaliczyć kupną wędlinę. Smutne to, acz prawdziwe 🙁
Jak już kupuję wędlinę – to raptem kilka plasterków, staram się brać te z tzw. „wyższej półki”, ze sprawdzonego sklepu, gdzie Pani ekspedientka bez zbędnego focha pokaże mi skład wędliny i umie o niej coś opowiedzieć. Nie doszukuj się w tym zadartego nosa, „brania bułki przez bibułkę” ani wywyższania się. Tu bardziej chodzi o to szacunek do tego, co jemy, do własnego ciała, ale również do własnych ciężko zarobionych pieniędzy. Bo jeśli mam już kupić wędlinę – to wolę ją kupić raz w tygodniu i zjeść porządną, zamiast codziennie śmieciową. W ten właśnie sposób wydając mniej na wędlinę, bo pomimo większej ceny, kupuje jej mniej, jem ją lepszą jakościowo. A na śniadania co jem? Przede wszystkim nabiał, owsianki, kaszę jaglaną. Brzmi dietą? Broń Boże! Jem to co lubię, mam więcej energii, więcej zadowolenia z siebie i mniej zamulenia codziennością.
A co kiedy mam ochotę na tańszą wersję zdrowej i pewnej wędliny? Idę do zaprzyjaźnionego mięsnego, kupuję nieduży kawałek świeżego mięska i piekę w całości. Wersja ekspresowa? Pieczona piersiczka – dzisiaj w wydaniu kurczakowym, ale z indyczka jest lepsza. Nadaje się na ciepło i na zimno, i do sałatki i do kanapki. Słowem? Coś taniego, zdrowego, pewnego, a przede wszystkim szybkiego!
Składniki na mały kawałek (około 200 g) gotowej piersi:
- pojedyncza pierś z kurczaczka
- rozmaryn
- tymianek
- sól, pieprz
Pieczona pierś z kurczaka – wykonanie:
Pierś opłucz w chłodnej, bieżącej wodzie i osusz. Ustaw piekarnik na 180°. Potrzebny Ci będzie kawałek folii aluminiowej – może być nieduży, ważne żeby wystarczył na swobodne owinięcie mięsa. Pośrodku folii ułóż mięso, przypraw je wedle uznania. Ja użyłam tego, co akurat miałam pod ręką, czyli świeżych listków rozmarynu, suszonego tymianku, soli i pieprzu. {Pamiętaj, nie przesadź z przyprawami, szczególnie w przypadku białego mięsa, które bardzo przyjmuje smaki. Odwróć je i to samo zrób z drugiej strony mięsa. Następnie owiń je w „kopertkę” z folii aluminiowej i wstaw do piekarnika na około 25 minut (w zależności od grubości mięsa)*. Gotowe, smacznego 🙂
*Uważaj, aby nie przesuszyć mięsa – pamiętaj, że jeśli chcesz go używać tak jak ja, czyli na zimno, to jeszcze swobodnie podczas stygnięcia dojdzie sobie poza pieczeniem. Jeśli natomiast nie jesteś pewna, czy mięso jest już wystarczająco upieczone po takim czasie – rozwiń folię, wbij coś ostrego, jakiś szpikulec (wykałaczkę) i sprawdź, czy wypłynie z mięsa różowy płyn – jeśli tak, to z pewnością nie jest ono jeszcze dopieczone.